Mam nieinstagramowy dom


Sfera życia / poniedziałek, 29 października, 2018

Odpalasz Instagram. #mjakmieszkanie #homebook #mydesign #interiordetails. Wszystkie te wnętrza zdają się mówić: zapraszamy do świata klasycznej elegancji i ponadczasowego piękna. Na lewo awangarda. Po stronie prawej podróż do krajów Skandynawii. Dominuje biel, czerń i szarości. Czasem tylko przełamane odważnym dodatkiem. Widzisz, że jest tu cicho i spokojnie. Picie kawy czy herbaty z designerskiego kubka, tudzież filiżanki staje się pewnym rytuałem. No i ten kubek musi być tego wnętrza uzupełnieniem.

W tym samym czasie moje wnętrza nieśmiało szepczą. Codziennie rano – kiedy wstaję. Wtedy, gdy pracuję. Kiedy wracam z dzieckiem ze spaceru – one mówią: Hej! Po prostu jesteśmy. Dominuje beż, pomarańczowa płyta MDF i ubytki w fugach. Bardziej takie #kadrynieulozone*. I u mnie jakoś tak się bałagani. Musiałabym sprzątać co kilka godzin, żeby móc zrobić ładne zdjęcie. A uważam, że bez tego da się żyć.

Powoli chcę zmieniać ten swój świat. Zapętlam się w instagramowych inspiracjach. Podskórnie czuję, że to nietanio i raczej nieszczerze. Szukam swojej drogi. Żeby rzeczywiście poczuć, że to mój świat. Raz na jakiś czas przestawianie mebli, nowa aranżacja półek, może jakieś malowanie. Ciągłe narzekania, że nie mam stołu i kuchnia wygląda nie tak. ON nie chce się zgodzić na remont. Żeby dzielnie znosić tę decyzję odkładam marzenia w czasie, tłumacząc sobie, że to z czym nie chce rozstać się mój mąż to jakaś niespełniona historia miłosna popeerelowskiej polski. Brakuje pana od saturatora. W sumie lodówka jest w takim miejscu, że trzeba ustawiać się do niej w kolejce.

W gruncie rzeczy lubię naszą kuchnię. Pozwala na slow life i przede wszystkim – mieści się w niej cała nasza rodzinka. A z czasem ciekawy kubek, łyżka albo zasłonki sprawiają, że nawet można w niej zasiąść na dłużej. No i ugotować coś dobrego. W gruncie rzeczy lubię nasze małe mieszkanie. Dwa pokoje, w których kogoś pochłaniają pasje. Wiele pomieszczeń, w których można rozrzucać zabawki. Po trzech latach zawisła nawet lampa. Ojciec i syn malowali ściany. Tyle, że syn zrobił to kredką.

Teraz myślę, że dom to miejsce kompromisów – dla każdego coś dobrego! Nie może być tylko ładnie albo tylko funkcjonalnie. Trzeba zachować umiar i cierpliwość w dążeniu do celu. Pamiętając o drodze jaką obraliśmy. Pamiętając o tym, że najważniejsze jest tu i teraz. Dziękuję za to, że mamy swoje miejsce na ziemi. Tu możemy razem przebywać, zaprosić przyjaciół, potańczyć, a czasem trzasnąć drzwiami.

Następnym razem zanim zacznę marudzić, że na instagramie widziałam kafelki lub dywan, że ten stół w salonie to jednak must have. Że jednak będę musiała przenieść kącik zabaw. Zanim znowu pomyślę: MAM TAKI NIEINSTAGRAMOWY DOM. Wykreślę ze swojej przestrzeni NIEINSTAGRAMOWY – bo w gruncie rzeczy – co to oznacza. A w sercu wyryję dwa słowa: MAM DOM. To prawie jak Kocham Cię.

PS. Mąż, jeśli to czytasz – nie oznacza, że temat kuchni został całkowicie odpuszczony :p
*Hasztag stworzony przez jaklubimy.pl do pokazywania tej mniej instagramowej codzienności. Tej szczerej, pełnej bałaganu i miłości. Chociaż akurat Ola to #umiewinstagram. Ma piękne wnętrze.

One thought on “Mam nieinstagramowy dom

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *